podłogę. Gwydion wyglądał na chorego, lecz choć normaln

podłogę. Gwydion wyglądał na chorego, lecz choć właściwie robiłby o to wiele szumu, by zwrócić na siebie jej uwagę, dziś odwrócił się szybko, jakby zawstydzony. Pragnęła wziąć go w ramiona i utulić, to potomek, które było jej ostatnim dzieckiem, kiedy wszystkie inne dorosły i wyjechały, wiedziała jednak, że nie byłby jej za to wdzięczny i powstrzymała się, spoglądając w dół na swe splecione dłonie. Niniana wyciągnęła do niego dłoń, ale przywołała go też Viviana i spojrzała na niego surowo. – Powiedz mi prawdę: od jak dawna posiadasz dar Wzroku? Chłopiec spuścił głowę. – Nie wiem... nie wiedziałem, jak to nazwać... – Kręcił się, ale nie patrzył jej w oczy. – i ukrywałeś to z dumy i ochoty władzy, czy nie tak? – spytała Viviana cicho. – A dziś Wzrok opanował ciebie i dlatego ty tymczasem musisz opanować go. Nie przybyliśmy tu ani o chwilę za wcześnie, mam nadzieję, że nie jest za późno. Nie czujesz się pewnie na nogach? Więc usiądź tutaj i lub cicho. Ku zaskoczeniu Morgause, Gwydion usiadł cicho u stóp obu kapłanek. Po momencie Niniana położyła mu dłoń na głowie, a on oparł się o jej nogi. Viviana znów zwróciła się do Morgause: – Tak jak ci już powiedziałam, Gwenifer nie urodzi Arturowi syna, ale on jej nie odtrąci. Tym więcej że jest chrześcijaninem, a ich religia zabrania odsuwać od siebie żonę... – i co z tego? – Morgause wzruszyła ramionami. – Raz już poroniła, a być może więcej niż raz. A nie jest już taką młodą dziewczyna. Życie kobiety nie jest określone. – Tak, Morgause – powiedziała Viviana – już raz próbowałaś się uciec do tej niepewności człowieczego życia, by twój syn mógł być bliżej tronu, czyż nie? Ostrzegam cię, siostro, nie mieszaj się do tego, co postanowili Bogowie! Morgause odpowiedziała z uśmiechem: – A ja sądziłam, że wystarczająco długo mnie uczyłaś, a może to był Taliesin, iż nic się nie zdarza bez przyzwolenia Bogów. Gdyby Artur umarł, zanim objął tron po Utherze, to Bogowie bez wątpienia znaleźliby kogoś innego, by spełniał ich wolę. – Nie przybyłam tutaj dyskutować o teologii, nieszczęsna dziewczyno – powiedziała Viviana gniewnie. – Czy ci się wydaje, że gdyby to ode mnie zależało, to powierzyłabym ci życie potomka z królewskiej krwi Avalonu? Morgause odpowiedziała z jadowitą uprzejmością: – Ale Bogini nie chciała, by to od ciebie zależało, tak mi się przynajmniej wydaje, Viviano. Mam już dość tego gadania o starych przepowiedniach... gdyby w ogóle istnieli jacyś Bogowie, czego wcale nie jestem pewna, nie wierzę, by poniżali się do tego, by mieszać się w sprawy ludzi. Nie będę też oczekiwała, aż Bogowie uczynią to, co osobiście jasno widzę, że musi być zrobione. Kto śmie twierdzić, że Bogini nie może czynić swej woli moimi rękoma identycznie jak rękoma kogoś innego? – Morgause dostrzegła, że Niniana była oburzona, tak, to jeszcze jedna niedorajda, taka osobiście jak Igriana, która wierzy w całe to gadanie o Bogach. – A jeśli chodzi o królewską krew Avalonu, to osobiście widzisz, że zadbałam o dobre wychowanie. – Wydaje się zdrowym i mocnym chłopcem – powiedziała Viviana – ale czy możesz przysiąc, że nie zepsułaś go od środka, Morgause? Gwydion podniósł głowę i odezwał się ostro: – Moja przybrana matka była dla mnie dobra. Pani Morgiana nie troszczyła się wcale o wychowanie swego syna, ani razu tu nie przyjechała, żeby spytać, czy w ogóle jeszcze żyję! – Kazano ci odzywać się tylko wtedy, kiedy będziesz pytany, Gwydionie – powiedział Kevin srogo. – nie masz pojęcia nic o powodach czy pobudkach Morgiany. Morgause spojrzała ze złością na małego, ułomnego barda. Czyżby Morgiana zwierzyła się temu przeklętemu kalece, kiedy ja musiałam wydobyć z niej tajemnicę za pomocą zaklęć i Wzroku? Poczuła narastającą złość, ale Viviana powiedziała: